Warsztaty w Akademii Smaku Sokołów
foto: Akademii Smaku Sokołów |
Dawno nie było na blogu żadnej relacji, wiecie ile można się pokazywać przed kamerami i ile można znieść fleszy aparatów ;) Nie można być jednak samolubnym. Po otrzymaniu zaproszenia postanowiłem wybrać się na warsztaty w Akademii Smaku Sokołów. Tematem spotkania była dieta seniorów. Wydawać by się mogło, że temat odległy, ale z nawykami jest tak, że im wcześniej je poznasz, tym łatwiej je wdrożyć. A do tego człowiek robi się coraz starszy i wiecie ;) Zapraszam Was zatem na relację z tego wydarzenia.
Zacznijmy może od samego miejsca, do którego nas przywieziono. Tutaj duży plus dla organizatora za zorganizowanie jednego transportu o którym coraz częściej się zapomina. Przecież wiadomo, że wino + bloger to duet nie do opanowania, przynajmniej jeżeli o mnie chodzi :) Ale wracając do tematu. Wykład o żywieniu osób starszych oraz gotowanie(a zarazem konsumpcja) odbyły się w dworze ziemiańskim w Woli Suchożebrskiej. Miejsce mega klimatyczne i kameralne. W takim dworku sam chciałbym mieszkać, gdzieś na odludziu, przy lesie...no może nieco w mniejszym, bo weź i sprzątaj to dzień w dzień.
Jak wspomniałem na wstępie tematem spotkania była dieta seniorów oraz przedstawienie niedawno wypuszczonej na rynek linii produktów "Z gruntu dobre". Trzy pasty warzywne i dwa pasztety wegetariańskie.
Najbardziej zasmakował mi(i jako mięsożerca mówię to z czystym sumieniem bez wyrzutów) pasztet z soczewicy z żurawiną. Może to przez dodatek żurawiny, którą po prostu ubóstwiam. Konsystencja bardzo zbliżona do pasztetu mięsnego, nieco bardziej sucha i krucha, ale nie ma tragedii. Jeżeli chodzi o pasty, to najlepsza moim zdaniem była ta z ciecierzycą, czuć w niej było coś w stylu hummusu, po doczytaniu składu okazało się, że jest w niej miazga sezamowa.
Po krótkiej degustacji produktów zasiedliśmy wspólnie do stołu i wysłuchaliśmy prezentacji, wykładu(jakiego słowa bym nie użył zabrzmi nudnie, a tak nie było ;D), który prowadziła ekspert ds. żywienia Agnieszka Piskała. Część faktów byłą mi znana, inne były dla mnie ciekawostką. Wiedzieliście na przykład, że w czasie przyjmowania leków przeciwzakrzepowych nie należy jeść zielonych warzyw?
A teraz to na co większość z Was czeka najbardziej, cośmy tam gotowali(my w sensie inni, ja chodziłem, piłem wino, degustowałem wyborne herbaty i robiłem zdjęcia). Trzy dania, których przygotowanie oraz wydanie nadzorował Dominik Moskalenko.
Osobiście średnio znam asortyment produktów Sokołów. Nie sposób jednak przejść obojętnie obok ich wolno gotowanej łopatki wieprzowej, takiej w stylu pulled pork, chociaż wolę naszą rodzimą nazwę szarpanej wieprzowiny. Nie chcę, żeby ten post był odbierany jako chamskie lokowanie produktu niczym w telewizyjnych serialach, ale to mięso w konsystencji jest faktycznie nieziemskie. Co do składu wszystko znajdziecie na opakowaniu, jak na polski rynek i mięsne standardy to jest całkiem nieźle. Całość podana z moim ulubionym puree z marchewki, selera i pietruszki. Żeby wszystko miało ręce i nogi przydałaby się jakaś zieleninka do pochrupania. Była, w formie blaszowanego jarmużu. Wszystko skąpane w sosie pieczeniowym. Danie wspominam pozytywnie.
Ciekawym urozmaiceniem była prezentacja herbat Basilur, oryginalnych, sprowadzanych prosto ze Sri Lanki. Prócz picia wina lubię sobie od czasu do czasu zaparzyć termos herbaty. Nie będę oszukiwać i powiem wprost, nigdy wcześniej nie spotkałem się z tą marką, zarówno w sklepach jak i na wszelkiego rodzaju stronach internetowych. Tym większe było moje zaskoczenie jej smakiem. Najlepszą jest White Moon - Milk Oolong Green Tea. Pijąc ją, możemy poczuć mleczny aromat, nie każdemu przypadnie do gustu to jest pewne. Drugą ciekawą herbatą jest Moroccan Mint, jestem wielkim fanem mięt, parzonych zarówno na ciepło jak i na zimno.
A na koniec kilka zdjęć. Zauważyłem, że więcej zdjęć cieszy się większą aprobatą z Waszej strony, zatem miłego oglądania ;)
Liczę, że relacja się Wam spodobała. Kolejna niebawem.
Pozdrawiam i życzę smacznego dnia :D
Kacper T. ;)
PS Nie wydaje się Wam, że ten obrus, na stole z wędlinami jest jakiś taki dziwny? To jest oczywiście taki wzór, ale pod nieodpowiednim kątem wygląda jakby był albo brudny, albo mokry ;)
Jak wspomniałem na wstępie tematem spotkania była dieta seniorów oraz przedstawienie niedawno wypuszczonej na rynek linii produktów "Z gruntu dobre". Trzy pasty warzywne i dwa pasztety wegetariańskie.
Najbardziej zasmakował mi(i jako mięsożerca mówię to z czystym sumieniem bez wyrzutów) pasztet z soczewicy z żurawiną. Może to przez dodatek żurawiny, którą po prostu ubóstwiam. Konsystencja bardzo zbliżona do pasztetu mięsnego, nieco bardziej sucha i krucha, ale nie ma tragedii. Jeżeli chodzi o pasty, to najlepsza moim zdaniem była ta z ciecierzycą, czuć w niej było coś w stylu hummusu, po doczytaniu składu okazało się, że jest w niej miazga sezamowa.
Po krótkiej degustacji produktów zasiedliśmy wspólnie do stołu i wysłuchaliśmy prezentacji, wykładu(jakiego słowa bym nie użył zabrzmi nudnie, a tak nie było ;D), który prowadziła ekspert ds. żywienia Agnieszka Piskała. Część faktów byłą mi znana, inne były dla mnie ciekawostką. Wiedzieliście na przykład, że w czasie przyjmowania leków przeciwzakrzepowych nie należy jeść zielonych warzyw?
A teraz to na co większość z Was czeka najbardziej, cośmy tam gotowali(my w sensie inni, ja chodziłem, piłem wino, degustowałem wyborne herbaty i robiłem zdjęcia). Trzy dania, których przygotowanie oraz wydanie nadzorował Dominik Moskalenko.
Pierogi z pastą z ciecierzycy Sokołów
„Z gruntu dobre”
Bardzo smaczne pierogi z ciasta przygotowanego przez obecnych na warsztatach seniorów(no i innych uczestników, żeby się na mnie nikt nie obraził za nazwanie seniorem), czyli jak możecie się domyślić z przepisu sprawdzonego przez pokolenia. Ponieważ były one lepione przez kilka osób, to każdy pieróg różnił się od siebie, a ciasto było różnej grubości. I tak, to co w restauracji uznali byśmy za duże niedopatrzenie tutaj potraktować to należy jako miły akcent hmm... swojskości? Pasta z ciecierzycy była dobra. Bałem się, że w czasie gotowania puści wodę(pasta była farszem bez żadnych dodatków), ale nie. Wszystko było w porządku, konsystencja bardzo przyjemna. Chociaż ja bym ten farsz jeszcze odrobinę doprawił, tak wiecie, po swojemu :) No i oczywiście zabrakło okrasy z cebuli i boczku, ale jak tematyka warsztatów wskazuje potrawy były w wersji lekkostrawnej. ;)
Makaron razowy z sosem z pasty z suszonych pomidorów Sokołów „Z gruntu dobre”
Od razu napiszę, że jak dla mnie makaron był nieco zbyt al dente, chociaż trzeba przyznać, że razowe makarony zawsze są nieco twardsze. Sos zrobiony z pasty z suszonych pomidorów - to mi graj, fajny, lekki, taki jaki by nam wyszedł po posiekaniu kilku pomidorów ze słoika. Proste i godne polecenia. Oczywiście samodzielnie wykonany sos jest nie do przebicia, ale jak się Wam zwali nagle rodzina, sąsiadka albo kto tam jeszcze to możecie śmiało ugościć ich takim daniem. Ważne, musicie mieć zapas parmezanu i to tego oryginalnego, a nie jakiś substytut już starty, brrr...
Wolno gotowana łopatka wieprzowa na puree z warzyw korzennych z sosem
pieczeniowo-musztardowym
Osobiście średnio znam asortyment produktów Sokołów. Nie sposób jednak przejść obojętnie obok ich wolno gotowanej łopatki wieprzowej, takiej w stylu pulled pork, chociaż wolę naszą rodzimą nazwę szarpanej wieprzowiny. Nie chcę, żeby ten post był odbierany jako chamskie lokowanie produktu niczym w telewizyjnych serialach, ale to mięso w konsystencji jest faktycznie nieziemskie. Co do składu wszystko znajdziecie na opakowaniu, jak na polski rynek i mięsne standardy to jest całkiem nieźle. Całość podana z moim ulubionym puree z marchewki, selera i pietruszki. Żeby wszystko miało ręce i nogi przydałaby się jakaś zieleninka do pochrupania. Była, w formie blaszowanego jarmużu. Wszystko skąpane w sosie pieczeniowym. Danie wspominam pozytywnie.
Ciekawym urozmaiceniem była prezentacja herbat Basilur, oryginalnych, sprowadzanych prosto ze Sri Lanki. Prócz picia wina lubię sobie od czasu do czasu zaparzyć termos herbaty. Nie będę oszukiwać i powiem wprost, nigdy wcześniej nie spotkałem się z tą marką, zarówno w sklepach jak i na wszelkiego rodzaju stronach internetowych. Tym większe było moje zaskoczenie jej smakiem. Najlepszą jest White Moon - Milk Oolong Green Tea. Pijąc ją, możemy poczuć mleczny aromat, nie każdemu przypadnie do gustu to jest pewne. Drugą ciekawą herbatą jest Moroccan Mint, jestem wielkim fanem mięt, parzonych zarówno na ciepło jak i na zimno.
A na koniec kilka zdjęć. Zauważyłem, że więcej zdjęć cieszy się większą aprobatą z Waszej strony, zatem miłego oglądania ;)
wina pyszne <3
a tutaj taka mała kradzież herbat, ale cii....
Liczę, że relacja się Wam spodobała. Kolejna niebawem.
Pozdrawiam i życzę smacznego dnia :D
Kacper T. ;)
PS Nie wydaje się Wam, że ten obrus, na stole z wędlinami jest jakiś taki dziwny? To jest oczywiście taki wzór, ale pod nieodpowiednim kątem wygląda jakby był albo brudny, albo mokry ;)
Komentarze
Prześlij komentarz
Na moim blogu nie ma moderowania komentarzy, czasami zdarza się tak, że system ich nie publikuje. Te wulgarne są usuwane przeze mnie z automatu.