Folk Gospoda, dzikie biesiadowanie
Wczoraj, ja prosty człowiek, miałem okazję spróbować specjałów znanej niemal w całej Warszawie restauracji Folk Gospoda, która wręcz po mistrzowsku czaruje kuchnią polską. Jeżeli wczytamy się dokładnie w informacje na stronie lokalu, to dowiemy się, że jest to jedna z najstarszych restauracji w mieście, bo jej początki sięgają aż XVII wieku. Podobno nawet sam Kościuszko świętował tutaj swój awans. Folk Gospoda często odwiedzana jest też przez znane osoby i to nie tylko przez Polaków. Szcześniak, Możdżer, Cocker, Garou. No i od teraz mogą się chwalić, że ja również tam byłem... tylko nie wiem po co, jak mnie nikt nie zna :D Dobra, czas na relację.
Po wejściu od razu zostaliśmy przywitani i zapytani o rezerwację(tutaj uwaga, lepiej zarezerwujcie miejsca wcześniej, bo zawsze są ludzie, zawsze!). Miły pan pomógł się rozpłaszczyć, jak to się mówi i zostaliśmy zaprowadzeni do stolika. W kącie, przy piecu, pod oknem. Przyszła kelnerka, uprzejmie się przywitała i zaproponowała nam herbatę zimową, a że za wspomnianym wcześniej oknem zimno, tośmy się skusili. No i powiem szczerze, że bardzo dobrze zrobiliśmy. Pyszna i esencjonalna herbata z kawałkiem pomarańczy, malinami, cynamonem, rozmarynem i imbirem. Lekko słodka, lekko kwaskowa i korzenna. Rozgrzewająca i zarazem zachęcająca do częstego odwiedzania. Ten rozmaryn nieco ją zaostrzył, ale naprawdę delikatnie.
Postanowiłem, że nie weźmiemy polędwicy wołowej, tatarów, łososi innych wygibasów. TO jest w każdej restauracji, a nie po to przyszliśmy. Przyszlim na dziczyznę i dziczyznę będziem zamawiać!
PRZYSTAWKI:
Pasztet z dziczyzny z jałowcem i rozmarynem, dodatki: tarty chrzan, marynowane leśne grzyby, papryka, ogórek, marynowana dynia, buraczki i żurawina(29zł). Czyli tak ogólnie rzecz biorąc full wypas ;) Największym zaskoczeniem tego dania była dla mnie zdecydowanie dynia, chrupiąca, kwaskowa, może odrobinę kminku bym jej dał, ale to tylko szczegół. Co do samego pasztetu, to przyznam że był bardzo dobry. Najgorsze co może być, to taki pasztet kremowo-tłusty, który nie jest dobrze wyrobiony(wytablerowany) przed pieczeniem. Ten był puszysty, ale odpowiednio zwarty. Najbardziej pasował do niego ten chrzan, który tak przyjemnie kręcił w nosie, że szybko zniknął.
Kiełbaski z dziczyzny z grilla podane na grzance z wiejskiego chleba z cebulową konfiturą, musztardą tartym chrzanem(39zł). To na zdjęciu to oczywiście połowa porcji. Powiem tak, całe danie zostało zrobione tak jak należy. Grzanka z chleba to nie była kartka papieru, tylko porządna pajda, opieczona dla uzyskania chrupiącej skórki, ale też nie przepieczona i nie wysuszona w środku. Cienka kiełbaska zwinięta w ślimaczka była zwarta, soczysta i miała idealną ziarnistość i kruchość. Konfitura z czerwonej cebuli, odważnie kwaśna, uzupełniała, wręcz scalała całość. Czemu w sklepie nie ma takiej kiełbasy ja się pytam?
DANIA GŁÓWNE:
Schab z dzika pieczony, na sosie z marynowanych grzybów i trawy żubrowej podany z kruchą babeczką faszerowaną kozim serem i duszonymi warzywami(77zł). Większość restauracji uważa, że skoro mięso jest pieczone to może być wysuszone w środku, nic bardziej mylnego. Pieczone mięso, zwłaszcza schab musi być soczysty, tak jak ten. Co do sosu, to nigdy nie rozumiałem tej mody, jaka panuje obecnie na trawę żubrową. Co w niej niby takiego? Ale po spróbowaniu tego sosu zrozumiałem, że nadaje ona innego aromatu niż wszystko inne, potrawa dzięki niej wchodzi na wyższy poziom doznań. Babeczka... krucha, ale nie rozpadająca się przy krojeniu na proszek, tylko na większe kawałki, kremowy kozi ser w środku, duszone warzywa, w tym moja ukochana cukinia... nie będę pisać, jakie to pyszne, bo już chyba kilka razy użyłem tego słowa i nie byłoby to poprawnie gramatycznie :D
Stek z sarny grillowany na kamieniach lawowych, dodatki(w cenie): konfitura z czerwonej cebuli, sos żurawinowo-tarninowy oraz grzybowo-rozmarynowy i masło ziołowe(79zł). Zastanawiałem się, czy dobierać do niego jakieś dodatki, czy ziemniaki pieczone, czy warzywa, czy frytki... ale nie, pomyślałem sobie, po co się dopychać i przysłaniać nimi aromat mięsa, niech ono samo się obroni. Wybrałem średnio wysmażony, czyli moim zdaniem najbardziej opcjonalny stopień wysmażenia mięsa. Na zdjęciu zobaczycie, że kucharze wiedzą co robią. Atakują biednych i nieświadomych ludzi orgazmem kulinarnym, który wywołany jest przez to soczyste i rozpływające się mięso. Po rozkrojeniu widać było, że ten kawałek odpoczywał tyle czasu ile powinien. Powiem Wam szczerze, że gdyby nie ludzie przy stolikach obok i klasa lokalu, to bym ten talerz wylizał :)
Wrócę jeszcze do opisu samej restauracji, która utrzymana jest w typowo wiejskim klimacie. Człowiek wchodzi i czuje się jak na wsi. Drewniane potężne stoły, gdzieniegdzie nierówne, drewno na ścianach, drewno pod sufitem, co fajne, teraz w okresie świątecznym, dekoracje nie rzucają się w oczy, choinka gdzieś tam cicho stoi pod ścianą i nie krzyczy "patrzcie na mnie!". Traf chciał, że trafiliśmy w czasie jakiejś imprezy, a raczej na jej początku. Ktoś chyba miał urodziny. Ale nie był to Polak, tak więc dostał wielkie brawa od połowy sali za wypicie kieliszka wódki jednym duszkiem. Inni na stół dostali wielką tubę z piwem. Jest gwar, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.
Tak chwalę i chwalę, zastanawiacie się pewnie czy na to ma wpływ voucher, który wygrałem do Folk Gospody, ale nie. Chwalę to co jest dobre, akurat trafiłem na dobrą restaurację no i niestety nic na to nie poradzę ;) Jedzenie pyszne, obsługa miła. Co jakiś czas kelnerka, która nas obsługiwała przychodziła i pytała czy niczego nam nie brakuje, czy wszystko smakuje, czy mamy jakieś uwagi, naprawdę starała się jak mogła.
Folk Gospoda nie należy do najtańszych miejsc, powiedziałbym raczej, że plasuje się w średnim przedziale cenowym, no ale dziczyzna nie jest tania i trzeba mieć warsztat, żeby ją przygotować poprawnie, a co dopiero z takim wyrafinowaniem.
Mam nadzieję, że spodobała się Wam moja recenzja restauracji.
Pozdrawiam i życzę smacznego dnia, a może i nawet wizyty w Folk Gospodzie.
Kacper T. ;)
Człowiek wchodzi i czuje się jak na wsi. - fajnie ujęte, bardzo polecam to miejsce ja bywam dość często
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńbyłem trzy razy, sam oraz ze znajomymi, świetna atmosfera wiczorem, a szczególnie teraz jak tak zimno na dworze
Jeśli chcecie doświadczyć prawdziwego polskiego jedzenia w nowym wydaniu w Fantastycznym nastroju z miła obsługa, to jest dobre miejsce !
OdpowiedzUsuńMagiczne miejsce gdzie jadłem wyśmienity Rostbef wołowy z rubryki - Szef kuchni poleca:) i ja też polecam!
OdpowiedzUsuńRosbet wołowy ze szparagami!, akurat jest sezon;) Niezapomniane wrażenie kulinarne, koniecznie trzeba zaliczyć
OdpowiedzUsuńWczoraj wciągnąłem tam Sandacza Mazurskiego! Doskonałe jedzenie i z pewnością wrócę ze znajomymi - Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTotalnie unikalne miejsce, w całej polsce jest moda na takie knajpy ale tutaj to wszytko jest , powiedział bym na wyższym poziomie, doskonałe jedzenie ale i zachęcająca obsługa
DZIKIE BIESIADOWANIE - zgadzam się, miejsce które zostaje w pamięci! Pyszne pierogi
OdpowiedzUsuńNajlepsze tego typu miejsce jakie znam w Warszawie, zdecydowanie warto iść możemy liczyć na 100% zawsze świeże i pyszne porcje
OdpowiedzUsuń